DJ Zdrajca





Znaliśmy się od lat '70 i różnie bywało. Bywało dobrze ale bywało też i źle.
Oto tekst o tym / z okresu jak bywało źle ... 
- to też prawda o nas ...
... a pomimo to - działaliśmy wspólnie do końca - prawie ...


xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx



... ludzi światłych, inteligentnych czy wykształconych
od ludzi prymitywnych i głupich odróżnia mądrość
czyli wiedza o przeszłości, która przeminęła z wiatrem ...





... wolność to możliwość mówienia czy pisania ludziom tego czego nie chcą słuchać ...
George Orwell





Z tego textu nie jestem dumny tak jak z ponad 2000 innych, które napisałem. Jest on jednak faktem był kiedyś bardzo aktualny 
i prawdziwy i jako dokument powinien być także i w tym miejscu - bo prawda musi być pełna a nie laurkowa tylko ...




DJ ZDRAJCA
czyli niejaki Mirosław Palka vel - DJ Mag albo Sir Mag



Znam go od lat i widziałem, że ostatnio wyraźnie mu nie idzie. Jest bezdomny i mieszka w mysłowickim schronisku dla bezdomnych, jest biedny i czasem niedojada. Z biedy (ale i głupoty także!!!) wdał się w kradzież trakcji kolejowych za co odsiedział w areszcie 8 miesięcy i przyznawszy się na sali sadowej do ohydnego złodziejstwa - dostał wyrok w zawieszeniu. 

Szkoda mi starych deejayów (tak już mam) i wydaje mi się, że w miarę swoich możliwości powinienem im pomagać. Podjąłem zatem próbę pomocy Mirasowi. Poznałem go dawno temu we wczesnych latach '80. Sprzedawałem mu (tak samo jak wielu innym ówczesnym deejayom) amerykańskie płyty - bo o co jak o co ale o muzykę zawsze dbałem i miałem oraz mam jej w nadmiarze oraz wszystko co trzeba ! 

Potem po latach - chyba w 1997 roku spotkałem go ponownie w chorzowskiej 'Piramidzie' do której ściągnął mnie ówczesny manager programowy i muzyczny dyskoteki - Tomek Zdebik. Miałem wzmocnić Mirasa na tzw. drugim parkiecie bo grał zbyt knajpowo, dancingowo, wsiowo - raczej dla starych niż młodych. 

Już wtedy w 'Piramidzie' kopał pode mną dołki, ale Tomek okazał się odporny na takie szwindle i nie reagował. Potem Miras pokłócił się o kasę (bo to deejay który jest deejayem jeno dla kasy - nie ma w nim i nigdy nie było prawdziwej pasji) i pobił głównego managera 'Piramidy' - no i za to szef musiał go wywalić ! 

Żal mi go było jak obijał się i nie miał roboty - i pomimo szwindli jakie na mnie kręcił w 'Piramidzie' - zaprosiłem go do pracy w nowo powstałej dyskotece 'Planeta' w Bytomiu. Grania miałem tyle, że sam nijak nie dawałem rady ! W 'Planecie' pobił się znowu z managerem i wyleciał. Załatwiłem mu potem robotę w Tarnowskich Górach w dobrze wtedy prosperującym klubie 'Las Vegas' - ze względu na brak wentylacji zwanym też 'Las Smrodos'. Rozkręciliśmy tam tzw. drugi parkiet, który miał taką cechę, że choć mały to bywało na nim więcej ludzi niż na tzw. pierwszym / głównym na którym grano techno rzęchy. Mieliśmy grać razem, ale Miras zbyt często znikał w okolicznych lasach na walenie głupawych lasek wytarganych w 'Las Vegas' - wiec zrezygnowałem z samotnego i niezwykle meczącego grania całą ciężką noc. Poza tym właściciel oszukiwał mnie na kasie za granie.





Potem wciągnąłem Mirasa do grania R&B. To była dla niego nowość i nie bardzo to rozumiał czy akceptował - a wręcz krytykował mnie za to. To był zawsze taki wsiowy deejay tzw. 'balangowy' - czyli do knajpy, na wesele, itp. W końcu go przekonałem i zabrałem ze sobą na granie w nowo otwartym, opolskim klubie 'Skippens'. Uruchomiłem tam (pierwsze w Polsce) tzw. imprezy R&B - istniejące do dzisiaj choć w mocno już wykolejonej formie. Dałem robotę Mirasowi - 'upadającemu' deejayowi z przeszłości. Okazało się jednak, że ów deejay nie docenił tego i w paskudnej sytuacji zachował się wstrętnie jak ostatni zdrajca.

A BYŁO TO TAK:

W wyniku mojego starcia w w/w klubie 'Skippens' z pewnym menelem i buralem zaliczyłem cios w twarz. Przerwałem zatem (co naturalne i oczywiste) imprezę - pakuję płyty, a w tym samym czasie mój "deejay partner" - znany w środowisku jako DJ Mag albo Sir Mag czyli niejaki Mirosław Palka - zaczyna kontynuować ( O ZGROZO ! ) granie tak jakby się nic nie stało. Daje tym samym wyraźny sygnał łobuzom, że to, iż napadli i pobili w pracy jego kolegę deejaya to nic takiego i że deejaye po to właśnie przyjeżdżają do klubów aby im ubliżać i walić ich po ryju. Odebrałem to jako dodatkowy cios w plecy, tym boleśniejszy, że od kolegi po fachu, który przy okazji całej tej rozróby jakoś tak pogłupiał, że nie wiedział co ma robić - albo dobrze wiedział i zrobił to świadomie, specjalnie i z premedytacją - licząc na to że teraz to on tu dopiero będzie gwiazda po wykopaniu kolegi po fachu z pracy ?! Jakby na to nie patrzeć to jest to ZDRADA niesamowita !!! Załatwiłem mu robotę, ciągnę przez lata za sobą z litości bo chłopina (poza wsiowymi weselami - do czego w zasadzie tak na prawdę tylko się nadaje) jakoś nie potrafi sobie załatwić porządnego grania - no i takie dostaję podziękowanie. Niektórzy tak już widać mają poukładane, a raczej total powywracane we łbie. Ot taka tubylcza mentalność - cwaniaczka bazarowego i pirata z epoki komuny co to wyznaje zasadę - podkopać, wygryźć, zakablować, naoszukiwać, nakraść - byle jego było na wierzchu. A że to jego jest na wierzchu zawsze jedynie tylko przez chwilkę po czym i tak upada - to nie ważne - tego ćwierć inteligencja takich osobników i tak nie dostrzega bo jest to poza zasięgiem ich z rzadka myślących "umysłów". 

Jakby on dostał w pysk to ja na pewno bym go nie zdradził i na pewno impreza by się zakończyła - ku przestrodze i nauczce, że buraki nie mogą w klubach bić deejayów - NIGDY i Z ŻADNEGO POWODU!!!!!!!!!!!! Raczej dałbym się zatłuc niźli bym zadał zdradziecki cios koledze po fachu. Taką przyjąłem przed laty jedynie słuszną postawę życiową, a mianowicie nie odwracać wzroku jak biją słabszego, okradają staruszkę w autobusie czy niszczą cokolwiek! Z tego też powodu nigdy, w swej pracy deejayskiej w Polsce i za granicą, nie pozostawałem obojętny na przejawy braku kultury czy chamstwa. Wszędzie na świecie pracujący w klubie deejay jest osobą najważniejszą, niemal świętą i ponad wszelką wątpliwość NIETYKALNĄ !!! Zachowanie mojego "partnera" nie jest jednak w polskich warunkach niczym nadzwyczajnym. Tutaj właśnie tak wygląda solidarność pomiędzy deejayami. 





Po tym zdarzeniu długo nie odzywałem się do DJ ZDRAJCY, ale los ponownie zgotował ciekawą sytuację w której było miejsce dla starego i ciągle oraz regularnie bezrobotnego deejaya - bohatera tej historii. Ponieważ nie potrafię się długo gniewać i być pamiętliwy czy mstliwy to ponownie podałem rękę potrzebującemu pomocy zbankrutowanemu deejayowi. 

Zostałem mianowicie managerem ogromnego i super nowoczesnego SilverClubu w Bielsku Białej. Na tzw. drugi parkiet - zaplanowany przeze mnie do grania tylko i wyłącznie muzyki R&B zatrudniłem Mirasa. Tak, tak - tego samego co to tak ohydnie zdradził mnie w opolskim klubie 'Skippens'. 

Dla reklamy drugiego parkietu i nowej stylistyki załatwiłem reklamę i transmisje 'live' w radio Planeta FM. 




SilverClub rozkręciłem do granic wytrzymałości - czyli 3000- 4000 ludzi na imprezach z wielkimi zagranicznymi gwiazdami. Na potrzeby komercyjne wymyśliłem wtedy Mirasowi nową ksywę 'Sir MAG'. Zatrudniłem mu też do pomocy drugiego deejaya (DJ BOB), którego Miras i tak szybko wygryzł z pracy. A zatem grał sobie sam na tym parkiecie R&B jako rezydent i parkiet zawsze miał pełny. Głosił potem ściemę, że taki niby z niego super deejay, że Silverze był najważniejszy i najlepszy i tylko on zawsze miał pełny parkiet. 

Nikomu kto zna kluby wieloparkietowe nie muszę długo tłumaczyć, że działa to inaczej. SilverClub miał tak ogromną frekwencję, był tak sławny, że siłą rzeczy na ten malutki bo tylko 90 osobowy parkiecik Sir MAGA zawsze znaleźli się chętni - znudzeni chwilowo dużym, parkietem na którym było tylko techno. Ludzie po prostu wałęsają się po klubie. Idą to tu - to tam - ot tak dla urozmaicenia. Gdyby nie było 3000 ludzi w klubie to i mały parkiet R&B byłby pusty. DOWÓD! - jak w poście spadała frekwencja to Sir MAG nie miał nikogo na swoim parkiecie R&B !!! Gdyby był taki cudowny deejay (jak to o sobie mawiał) to miałby tam tych swoich 90 fanów - no nie ?! 

Było jak było. W każdym razie dopóki byłem w Silverze managerem to chroniłem plecy Mirasa i nie pozwoliłem go skrzywdzić - choć właściciel chciał go wywalić już na samym początku. 

Kiedy odszedłem z klubu to nie trzeba było zbyt długo czekać na wprost proporcjonalny do poziomu umysłowego Mirasa wygłup. Zażądał mianowicie od szefa 100% podwyżki. Sodówa odwaliła mu do łba i zażądał gaży jakby bez niego Silver nie mógł istnieć. Właściciel oczywiście wywalił go za to na zbity pysk i jedyne z czego zapamiętał Mirasa to to, że ten ukradł mu na koniec z konsolety słuchawki Pioneer HDJ 1000 (wartość ok. 900zł)
 



Potem załatwiłem granie w klubie 'Klimat' w Bielsku Białej. Uruchomiłem u nich mianowicie próbnie na okres lata - niedzielne imprezy R&B. Graliśmy już wtedy jako duet Sir MAG & Yahudeejay. Mieliśmy frekwencję na poziomie 300-500 osób co jak na Bielsko i w niedzielę było całkiem niezłym rezultatem. Dla klubu to jednak było za mało i po 4 miesiącach zlikwidowano imprezę. 

Kolejnym klubem jaki wyszukałem i zorganizowałem granie R&B był również Bielski klub 'L'SD' (taki maleńki na 100 osób). Właściciel dał się przekonać, że warto otworzyć klub inny niż wszystkie w mieście. Miras siedział wtedy w areszcie za kradzież trakcji kolejowych. Wiedziałem, że jak wyjdzie to bardzo będzie potrzebował roboty. No i nie myliłem się. Zaczęliśmy grać w owym 'L'SD', ale tak nieszczęśliwie, że w poście. Nie otwiera się klubu w Polsce w poście, a już na pewno nie na Podbeskidziu, które pod tym względem jest bardzo trudnym regionem. 


... KLIKNIJ W FOTO ABY POWIĘKSZYĆ ...




No ale właściciela cisnęło i otworzyliśmy. Otworzyliśmy klub w poście, bez reklamy i z rewolucyjną jak na Polskę stylistyką. Frekwencja była marna, a to co przychodziło to jedynie miejscowa menel hołota aby sobie pochlapać gorzałę. Granie niewiele ich obchodziło. Padł zatem pomysł aby grać bardziej pod to co tam chodzi - czyli knajpowo, balangowo. Miras nadawał się do tego jak mało kto. Zamiast trzymać styl, fason i klasę to z właściwą sobie głupotą poleciał na propozycję i ze znanym sobie "polotem" zaczął szmacić imprezę za imprezą. 

Wkrótce się okazało że z L'SD nigdy już nie będzie klubu R&B - jeno kolejna knajpa i balangownia w mieście ! Nic to - bo Miras był w swoim żywiole. 

Zaczął nawet krytykować i napuszczać szefa przeciwko mnie. Wyczuł, że nadaża mu się okazja ponownego odegrania gwiazdora. No i stało się DJ ZDRAJCA ponownie wygryzł z pracy kolegę, swego wybawcę z kłopotów i dobroczyńcę. Przy okazji wygarnął mi, że jestem wobec niego nieuczciwy bo nie zgodziłem się na odegranie mu swoich oryginalnych CD's, a w szczególności wspaniałych i unikalnych nowości z pewnego serwisu dla deejayów z USA. Aby dostać się do tego serwisu trzeba spełnić wiele warunków, a potem przestrzegać zasad. Nie wolno mianowicie byle komu uzyskanych nagrań dawać, kopiować. Ale Miras - stary pirat - nie uznaje żadnych zasad. Gra tylko i wyłącznie nagrania nakradzione z nielegalnego internetu przekopiowane na CDRki. Jak go namierzą ludzie z ZAIKS, ZPAV czy Policja to popłynie na długo - zważywszy że ma poważny wyrok w zawieszeniu i w swej głębokiej głupocie łamie prawo na maxa. Lokalna konkurencja i liczni wrogowie Sir MAGA zapewne zauważą okazję i skasują gwiazdora wcześniej czy później. Przypadkiem popłynie także właściciel owego 'L'SD'. A szkoda bo uczyłem go (człowieka kompletnie zielonego w temacie klub / dyskoteka) ile mogłem jak to wszystko działa i na co ma uważać. No ale kto by tam w Polsce słuchał fachowców. 





Dacie wiarę, że on grając R&B i HipHop stosuje techniki mixowania z epoki kamienia łupanego czyli z lat '80 ? On z deejayów którzy grają tak jak się gra R&B wszędzie na świecie (czyli np. ja) szydzi, że nie potrafią mixować. Sir MAG nie rozumie po prostu zmian i przemian - także tego że techniki mixowania dawno się zmieniły, poszły do przodu. Poza tym mixowaniem tak na powaznie przejmują się jedynie deejaye. Publice w klubie zazwyczaj w 99% to zwisa. Oni i tak się na tym nie znają. 

Rozwój zawodowy Sir MAGA zatrzymał się na latach '80. Do grania wesel to wystarczy, ale o klubie i graniu R&B ten ludek nie ma zielonego pojęcia. Wie tylko tyle ile zdołał podejrzeć w czasie naszej wspólnej pracy. Zapamiętał jednak mało - wychodząc z założenia, że on wie i umie wszystko i od nikogo niczego nie musi się uczyć. Tak mają wszystkie gwiazdory co to im mania wyższości i sodówa wywali uszami - cierpią na przerost swojego ego na realiami. 

Sir MAG nazywa swoje imprezy R&B, ale tak naprawdę jest to knajpa, balanga i wiocha wesele tyle, że puszcza tam parę hitów R&B. Jednakże samo puszczenie paru - nakradzionych z nielegalnego internetu - najbardziej znanych hitów R&B (tzw. POP) nie czyni z imprezy poprawnej stylistycznie - jest to jedynie kolejna ściema dla ciemnoty i burali. 

Rola prawdziwego deejaya to przede wszystkim wyszukiwanie po świecie nagrań do których przeciętny bywalec klubu / dyskoteki nigdy w życiu nie dotrze i nie usłyszy. Tego akurat Sir MAG zapomniał się nauczyć. Nie ma dostępu do w/w muzy - nie zna się na tym i twierdzi, że muza to nie wszystko - trzeba jeszcze umieć poprowadzić imprezę. Pomyliło się biedaczkowi z latami '80 - kiedy to panowało italo czy euro disco syf (czyli takie zagraniczne disco polo) i cechą deejayów było gadanie głupot do mikrofonu. On robi to do dzisiaj i znajdzie oczywiście różne niedouczone 'cofki', którym pasują głupawe disco polowe odzywki deejaya - wykonane bełkotliwym, nieczystym głosem. No bo Sir MAG zapomniał też nauczyć się poprawnej dykcji i wyrazistości wypowiedzi w języku polskim. Nie wie co to akcent i nacisk na sekwencję w zdaniu - że o tragicznym brzmieniu jego głosu nie wspomnę bo to wada wrodzona i trudno to krytykować. A jakbyście słyszeli jak ten gwiazdor przekręca nazwiska zagranicznych wykonawców to by wam buty spadły. Tytułów nagrań nigdy nie mówi bo to dla niego za trudne językowo. 

Polecam zatem na koniec przyjaźń, fachowe usługi, wiedzę i orientację tego polskiego deejaya - gwiazdora od wsiowych imprez - kolesia, który bez zmrużenia oka zdradzi i opluje przyjaciela, wygryzie innego deejaya z pracy czy przywali managerowi w ryja. Właściciela klubu natomiast narazi na pewne(!) problemy prawne i finansowe bo za jedyny materiał do grania służą mu spiracone z internetu, a ścigane przez prawo CDRki. Przy okazji ukradnie słuchawki albo i co innego. Polecam tego super cofniętego deejaya. Sir MAG to przyszłość polskich dyskotek - tych które planują iść 
na dno !

The End


= PostScriptum =

Jak wspomniałem Sir MAG podkopał i wygryzł mnie z bielskiego klubiku L'SD twierdząc, że on to tu dopiero zrobi Las Vegas i Hollywood czy frekwencję na 2000%. A że właściciel mu uwierzył, a mnie olał na maxa - to odszedłem w pokoju i ciszy. Naturę mam taką, że jak mi gdzieś psują atmosferę i klimat - poniewierają i poniżają - to wolę opuścić takie miejsce niż użerać się w stresie. Deejay ma mieć spokój i być w dobrym nastroju, a nie zamartwiać się kopanymi przez kolegę dołkami. Pracuję już ponad 37 lat w zawodzie deejaya i naprawdę nie muszę znosić takich szykan. Albo mnie wynajmują i szanują albo bye bye ! 

Po dwóch tygodniach po moim odejściu okazało się, że i tak marna frekwencja w L'SD spadła gwiazdorowi Sir MAGOWI jeszcze niżej. No bo kto to widział, żeby w tzw. polskim weekendzie od 1 do 6 maja - kiedy to ludziska walą na wypoczynek do Bielska i okolic - klub na zaledwie 100 osób miał śmiesznie niską frekwencję na poziomie 30 i to zabłąkanych ludków ???!!! Dodać należy, że inne kluby miały w tym samym czasie nadkomplet. Tak to jest jak się słucha (właściciel klubu) amatorów i nieuków (Sir MAG). Szpanowanie, naciąganie i oszustwa mają krótkie nóżki. Słuchanie czy zaufanie takim jak ów Sir MAG prowadzi niechybnie do takich rezultatów - niestety - jak zaniżona frekwencja, klient na niskim poziomie umysłowym - wreszcie upadek klubu. 

Z mojej wiedzy i doświadczenia wynika, że jak w L'SD nie nastąpią radykalne zmiany to będzie jeszcze gorzej. Radykalne zmiany tzn. - albo będzie to prawdziwy klub R&B - tak jak to pierwotnie zakładano - albo będzie to taki sam szmaciany klub jakich pełno w mieście i będzie pusty. Jeżeli ma to być klub R&B to pieprzący bełkotliwie głupoty do mikrofonu i obrażający inteligentnych ludzi deejay balangownik i weselnik musi odejść ! Dla inteligentnej i wyrobionej muzycznie publiki R&B taki Sir MAG to po prostu durnowaty patafian i co jak co ale ta publika do takiego klubu nie przyjdzie, albo przyjdzie tylko jeden raz. Sir MAG nadaje się do innej knajpy w Bielsku, a mianowicie ??????? ???????. To jest miejsce i styl dla deejaya, który żadną miarą nie może skapować że przyszły inne czasy i tak jak grał całe życie dłużej już nie można jeśli nie chce się być śmiesznym. Póki co L'SD to raczej kabarecik Sir MAGA niźli klub R&B. 



Yahudeejay










9 maj 2007

publikujemy ten materiał ot tak dla porządku historycznego




LIST Z WIĘZIENIA




yahudeejay - Sir Mag







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz